Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić.

 St. Peter's cathedral, Rome Wall Mural • Pixers® • We live to change 

Księga Wyjścia rozdz 20 werset 8-11

 Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty. 

 Szabat = „odpoczywać”, „ustać”, „obserwować”, „zaprzestać działalności”, szabas, sabat – w judaizmie siódmy, ostatni dzień tygodnia (hebr. jom ha-szwii), będący według kalendarza żydowskiego dniem wypoczynku. Jest dniem świątecznym, stanowiącym pamiątkę cyklu stworzenia świata oraz wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu (Wj 20,9–11; Pwt 5,12–15). Trwa od zachodu słońca w piątek, do prawie godziny po zachodzie słońca w sobotni wieczór. 

 Wywodzący się z tradycji judaistycznej chrześcijanie świętowali szabat, ale od samego początku świętowali też w „pierwszy dzień tygodnia”, na pamiątkę zmartwychwstania Jezusa. Do najstarszych – poza Biblią – świadectw mówiących o świętowaniu niedzieli przez chrześcijan jest „Didache" (ok. 100 r.), zwane też „Nauką dwunastu apostołów”. „Didache” zawiera opis Eucharystii i zalecenie by świętować w niedzielę. Autor powstałego koło 130 roku judeochrześcijańskiego Listu Barnaby przedstawia uzasadnienie zmiany świętowania szabatu na świętowanie pierwszego dnia tygodnia, które równocześnie ma być dopełnieniem szabatu. Parafrazuje proroctwo Izajasza (1,13): „Nie Szabaty obecne są miłe, lecz ten, który uczyniłem, w którym wszystko ukończę i rozpocznę Dzień Ósmy, to znaczy dam początek światu innemu” (15,8). Dalej autor podsumowuje: „Przeto radośnie obchodzimy dzień ósmy, w którym Jezus zmartwychwstał, i zjawiwszy się, wstąpił w niebiosa”. 

 

Pamiętaj, abyś dzień święty święcił, głosi przykazanie Boże. Tymczasem dziś niektórzy uznają niedzielę za gorszą sobotę, a późnym popołudniem myślą już tylko o poniedziałku. Tymczasem zgodnie z nauką chrześcijańską niedziela, to najważniejszy i najwspanialszy dzień tygodnia. Aby ją dobrze przeżyć, należy jednak pamiętać, że nie wszystko wtedy wolno.

 Nie wolno podejmować prac . Chodzi tu zarówno o pracę zawodową, jeśli można wykonać w innym dniu. Nie powinno się wykonywać prac domowych. Poświęcanie całego dnia (albo wielu godzin) na pranie, sprzątanie, szorowanie podłóg i trzepanie dywanów trudno przecież pogodzić z duchem odpoczynku i poświęcenia czasu Bogu.

Nie wolno, a w każdym razie nie powinno się chodzić na zakupy bez konieczności. Nawet jeśli przypada tak zwana „niedziela handlowa”! Po pierwsze dźwiganie ciężkich siat trudno pogodzić z odpoczynkiem. Po drugie zachęca się w ten sposób sklepy, by pozostawały w niedzielę otwarte. Wystarczy, że żyjemy w konsumpcyjnym społeczeństwie przez 6 dni. Raz w tygodniu naprawdę można się od tego oderwać!

 Nie wolno spędzać całego dnia ślęcząc przed telewizorem czy komputerem. Cierpi na tym życie rodzinne. Niedziela powinna służyć do odpoczynku, ale nie do trwonienia czasu! Ponadto w zabieganych czasach ten dzień to jedna z rzadkich okazji do budowy więzi rodzinnych.

 Nie wolno zapominać o Mszy świętej. Ryzykowne jest odkładanie Mszy na ostatnią chwilę. Co, jeśli wtedy coś nam wypadnie? Należy odpowiednio ustalić plan dnia. Jeśli wiemy, że całą niedzielę będziemy w pracy (koniecznej), to pamiętajmy, że obowiązek udziału w Eucharystii można wypełnić również w sobotni wieczór.

Otóż nauka katolickiego Kościoła przynosi nam dzisiaj 3 kosze z napisem - grzechy przeciw 

III przykazaniu Bożemu.

- W pierwszym są grzechy związane z uczestnictwem we Mszy św.,

- w drugim - grzechy związane z pracą w dni święte,

- w trzecim - grzechy zaniedbania wobec właściwego zorganizowania niedzielnego czasu.

Zacznijmy od kosza Mszy świętej.

Grzechem - i to ciężkim - jest świadome i dobrowolne opuszczenie Eucharystii w niedzielę i nakazane święta.

Grzechem jest notoryczne spóźnianie się na Mszę św. albo przychodzenie za przysłowiową minutę, nie podjęcie pracy nad sobą, żeby poprawić taką sytuację, świadome odwlekanie wyjścia z domu, żeby nie być za długo w kościele.

Bardzo nielogicznym i świadczącym o małej wierze jest grzech narzekania na to, że Msza św. jest za długa, że kazania winny być krótsze.

Może to zabrzmi dość dziwnie, ale nieraz idziemy do kina, siedzimy trzy razy dłużej niż w kościele, dwa razy więcej za tę przyjemność płacimy i wychodzimy z żalem – szkoda, że się skończyło. Kościół to nie kino, ale takie uczucia żalu byłyby pożądanym wyrazem wiary.

Św. Paweł kiedy przebywał w Troadzie mówił aż do północy, później odprawił Mszę św. i mówił dalej aż do świtania. Nikt nie narzekał na niego, choć zapewne nie mówił zbyt łatwo, skoro pewien młodzieniec o imieniu Eutych zasnął w czasie tego nabożeństwa a siedząc na oknie spadł z trzeciego piętra.

Grzechem przeciw III są świadome roztargnienia w czasie Eucharystii, układanie sobie w myślach planu tygodnia, czy marzenie o koleżance, która stanęła przede mną.

Grzechem jest również świadoma i dobrowolna rezygnacja ze śpiewu w czasie mszy, czy nie wymawianie odpowiedzi, które należą do ludu Bożego.

Można a nie raz trzeba z różnych powodów stanąć na zewnątrz kościoła w czasie Eucharystii. Jeśli ktoś jednak robi to świadomie, żeby sobie pogadać z kolegą, albo wyjść po Ewangelii na osiedle, żeby wrócić przed błogosławieństwem, albo i nie, to również nie jest w porządku względem Boga, który mnie kocha i chce dać mi tutaj światło na drogę tygodniowego życia.

Jeśli przypomnimy sobie sprawę grzechów cudzych, bardzo nieodpowiedzialną jest postawa, która toleruje człowieka rozmawiającego bliżej czy dalej mojej osoby. Nie bójmy się zwrócić uwagi. Jezus wyrzucił ze świątyni jerozolimskiej tych, którzy robili z niej jarmark.

Zanim przejdziemy do drugiego kosza grzechów pomódlmy się teraz, tak jak siedzimy, czy stoimy za tych, zwłaszcza młodych, którzy nie mogą znaleźć swego miejsca na Mszy świętej i (może nawet teraz) rozmawiają ze sobą, albo za chwilę stąd pójdą. Pomódlmy się tak jak siedzimy czy stoimy o dar odkrycia skarbu spotkania z Jezusem.

W drugim koszu mamy grzechy związane z niedzielną pracą. Na pierwszym miejscu jest świadome podejmowanie pracy zawodowej, do której nie zmusza mnie specyfika czy zakład pracy a tylko nieopanowana chęć do większego standardu życiowego. Kiedyś takim klasycznym przykładem była praca w niedzielę za podwyższone stawki.

Bardzo niebezpiecznym a niedostrzeganym grzechem jest robienie zakupów w niedzielę. Włóczenie się po supermarketach czy giełdach, które otwarte są również w sobotę.

 Nie dajmy się skusić zachodnim modelom życia, które 6 dni każą zarabiać pieniądze a w siódmym je wydawać. Jeżeli nie odejdziemy od tego modelu wszystko będzie kręciło się w życiu wokół monety.

„Izraelu oto Twój bóg’ – oby Jezus nie powiedział nigdy tak do nas o mamonie.

Grzechem z tego kosza jest również zmuszanie pracowników do niekoniecznej pracy w niedzielę. Zakład ma popyt, więc dyrekcja robi wszystko, żeby wykorzystać ten dobry ekonomicznie moment. Więc grozi wyrzuceniem z pracy za nie przyjście do niej w niedzielny dzień.

Czymś nie w porządku byłoby wykonywanie tych zajęć w niedzielę, które można zrobić dzień wcześniej, np. mycie samochodu, pranie i prasowanie, sprzątanie mieszkania a przede wszystkim i tu chodzi o uczniów – niedzielna nauka. W pewnym sensie jest to praca dla ludzi młodych i nie może tak być, żeby ktoś uczył się 7 dni w tygodniu. Bo to jest chciwość i żądza posiadanie więcej i więcej – żebym znał świetnie materiał. Mimo zmęczenia można nauczyć się w sobotę, odrobić zadanie i z radością czekać na niedzielne dzień, w którym nie muszę zaglądać do szkolnych podręczników.

A dobrze kochani wiecie, że Msza św. to nie cała niedziela.

 Módlmy się za tych, którzy muszą pracować w niedzielę, aby nie zatracili w sobie poczucia wiary, iż niedziela jest wyjątkowym dniem poświęconym Bogu.

Tym razem również poprośmy Maryję: „Pod Twoją obronę...”

O tym, czy popełniamy grzechy można się przekonać najbardziej przy grzechach zaniedbania. Posłuchajmy teraz krótkiego rachunku sumienia, który mówi o takich grzechach względem

 III przykazania:

- czy czytałem Pismo św., prasę lub lekturę katolicką w niedzielę?

- czy odwiedzałem chorych przyjaciół lub krewnych?

- czy wykorzystałem niedzielę na wspólną modlitwę w domu, wspólnie zjedzony posiłek?

- czy rozmawiałem z dziećmi o szkole, z domownikami o ich życiu, zainteresowaniach, planach?

- czy zorganizowałem dla rodziny wspólne wyjście do kina, teatru, na skałki Twardowskiego czy wyjazd na narty? Kiedy ostatni raz byliśmy razem gdziekolwiek?

- czy planowałem niedzielny czas? Czy może jednak mówiłem: a jakoś to będzie?

- czy poza odwiedzaniem giełdy i przełączaniem kanałów telewizyjnych umiem coś zrobić w niedzielę?

To kochani są grzechy zaniedbania. Z punktu widzenia nauki społecznej grzechem zaniedbania katolików jest również nie staranie się, aby państwo ustanowiło dniami wolnymi od pracy te parę uroczystości, które przypadają w tygodniu a są dniami roboczymi.

Poprośmy więc teraz Jezusa o to, byśmy nie zapominali, co należy czynić dobrego w niedzielę: „Ciebie prosimy...”


Proszę w imieniu Jezusa – nie zamykajmy się! Mamy co prawda tych grzechów trochę, i z tą naszą niedzielą jest różnie. Jezus jednak jest tym, który gładzi grzechy świata – również te nasze niedzielne. I On tu jest obecny i rozumie twoją i moją sytuację. Dlatego módlmy się teraz do Niego:

„Jezu! Dziękujemy Ci za III przykazanie i prosimy – dodaj siły do usuwania tych grzechów, abyśmy poznali niesamowity skarb, jaki niesie ze sobą dzień święty. Prosimy Ciebie, który żyjesz i kochasz każdego z nas na wieki wieków. Amen.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Handel w świątyni za czasów Jezusa a dzisiejsze czasy kościoła.

Pachamama na Watykanie.Czy to jest przeciw pierwszemu przykazaniu?

Sprawa postów